четверг, 29 декабря 2011 г.

С Новым Годом!

Jestem w domu. Kot mnie od razu poznał. Kiedy weszłam, zaczął wąchać powietrze, wyglądał tak, jakby chciał powiedzieć "nie wierzę własnemu nosowi, jesteś nareszcie!" Nadal mnie kocha, może nawet bardziej niż poprzednio. Strasznie się cieszę.
W Europie Święta minęły, natomiast u nas wszystko się dopiero zaczyna. Dzisiaj ubraliśmy choinkę i zaczęliśmy przygotowania i zakupy do noworocznej uczty.
Życzę wszystkim szczęśliwego Nowego Roku!

понедельник, 26 декабря 2011 г.

Какви български сериали заслужават да се видят?

За два дни изглеждала съм всички епизоди на сериала "Столичани в повече". За съжаление следващия трети сезон още няма. Ще чакам, и много бих искала да гледам още нещо подобно. Всичко разбирам, но не говоря. Надявам се, че ще говоря, ако ще гледам повече. Само не зная, какво.

вторник, 20 декабря 2011 г.

Czeski. Darmowe książki online

Chcę się podzielić informacją. Na stronie Knihy na netu można znaleźć 501 książek w języku czeskim.
Wczoraj przeczytałam dramat Karela Čapka "Matka". Jestem pod wielkim wrażeniem.

Planuję w lutym pojechać do Czech. Mam nadzieję, że się uda. Wtedy kupię sobie jedną z moich najbardziej ulubionych książek, czyli "Nieznośną lekkość bytu". Bardzo się cieszę, że będę mogła przeczytać ją po czesku.

Dziś w Lublinie nareszcie prawdziwy śnieg. Zima przyszła!

воскресенье, 18 декабря 2011 г.

Mój sposób na czeski

Audio kurs Edgard okazał się nudnawy. Na pewno nie jest wart wydanych pieniędzy. Irytuje to, że każde słowo/zdanie zostało nagrane razem z tłumaczeniem, a oprócz tego podręcznik ten wcale nie zawiera tekstów, same zdania. A więc odłożyłam go i czytam czeską wikipedię. Kiedy chcę przetłumaczyć jakieś słowo, tłumaczę go googlem na bułgarski. Wspaniała zabawa!
Dzisiaj czytałam artykuły na tematy historyczne. A jeszcze bardzo lubię czytać o tym samym wydarzeniu w kilku językach po kolei i porównywać(w moim przypadku bułgarski, czeski, niemiecki, polski, rosyjski). Ciekawych rzeczy można się dowiedzieć, a co najważniejsze spojrzeć na wydarzenie z różnych stron. W taki sposób trzeba dzieci uczyć historii - z różnych stron.
W dzieciństwie marzyłam o tym, żeby można było przez jakiś czas pobyć kimś innym, a potem jeszcze kimś innym i jeszcze i tak przez całe życie. Np wysokim Murzynem grającym w koszykówkę. Przecież to całkiem inaczej się czuje, a nie wiadomo jak. Oto pomyślałam właśnie, że nauka języków pozwala poczuć się kimś innym i może dlatego tak mnie pociąga.
Kilka godzin spędziłam dziś przed komputerem. Mózg pęka.
Czeski jest strasznie podobny do polskiego i łatwy do czytania. (Chyba tak, jak ukraiński do rosyjskiego).
Wszystkim życzę przyjemnej nauki.

пятница, 9 декабря 2011 г.

Alfawit uże my znajem

uże piszem i czytajem :)

Koleżanka poznana na dworcu, o której pisałam wcześniej, znalazła mi uczniów. To dzieci jej kolegi z pracy: dziesięcioletnia dziewczynka i ośmioletni chłopiec. Dzisiaj miałam z nimi szóstą lekcję i przyszedł czas na pierwsze podsumowanie:
- alfabet opanowany;
- 50 rzeczowników znają bardzo dobrze i całkiem poprawnie je wymawiają;
- 50 rzeczowników znają dobrze (potrzebują trochę czasu, żeby przypomnieć, wymowa nie zawsze jest doskonała);
- znają nazwy kolorów i potrafią je użyć w poprawnej formie w zależności od rodzaju rzeczownika;
- piszą słowa pod dyktando;
- potrafią powiedzieć "nazywam się", "mam ... lat", "mieszkam w", "mam/nie mam ...";
- mogą policzyć do 20 i z powrotem.

Słowa, które wybrałam do lekcji, są albo identyczne z polskimi odpowiednikami (дом, кот, мост, небо), albo bardzo podobne (заяц, волк, медведь, солнце, дождь), albo niezbędne (велосипед, ребенок, собака).

Dzisiaj miałyśmy ostatnie litery alfabetu i czytałyśmy pierwsze teksty. Teksty napisałam w taki sposób, żeby można było łatwo się domyśleć o co chodzi.

Coś w rodzaju testu:

Меня зовут ______________.
Мне __________________лет.
Я хожу в школу. Я живу в Польше.
У меня есть брат. Его ________________ Войтек.
Ему восемь ______________.
Он тоже живёт в _______________ и ходит в __________________.
Ещё у меня есть собака. Её зовут _______________________.
Я учу русский язык и уже знаю все буквы. Мой брат тоже учит русский язык и знает алфавит.

I tekścik o psie:

Моя собака
У меня есть собака. Её зовут Лимонка. Она белая с чёрными пятнами. У нее четыре лапы и хвост. Она любит бегать и играть. Я очень (bardzo) её люблю и часто с ней играю.

Okazało się, że dzieci nie znały słowa "piętno", a ja liczyłam na to, że będą z nim kojarzyły пятно, ale i tak przeczytały i zrozumiały (i przetłumaczyły na polski) bez problemów (mimo że czasowników любить, бегать, играть na zajęciach wcześniej nie było. Mają niezłą pamięć. Szybko łapią wymowę. Część słów wymawiają już bez najmniejszego akcentu. Szkoda, że mamy tylko jedno zajęcie w tygodniu. O wiele więcej osiągnęłybyśmy, gdybyśmy spotykały się częściej. Ale i tak jestem zadowolona z rezultatów.
Po Nowym Roku planuję znaleźć dorosłych uczniów, żeby obserwować proces nauki i może w końcu zacząć pisać podręcznik.

воскресенье, 4 декабря 2011 г.

Przerwa w pisaniu

Długo nie pisałam, ponieważ coś mi przeszkadzało (i nadal przeszkadza). I to nie są jakieś czynniki zewnętrzne (bo czasu mam pod dostatkiem), a tylko coś we mnie. Sam fakt, że potrafię napisać mniej więcej poprawny i dość długi tekst w języku obcym, przestał mi sprawiać taką przyjemność jaką kiedyś sprawiał. Nie wiem, mogę tylko się domyślać, co jest tego powodem. Najprawdopodobniej to, że jako odbiorca jestem na coraz wyższym poziomie i odczuwam potrzebę wypowiadania się ładnie, pięknym językiem. To, że w języku obcym muszę każdą swoją myśl upraszczać, bo nie władam nim w wystarczającej mierze, bardzo zniechęca do pisania.
A może tak właśnie wygląda u mnie faza plateau. Codziennie się czegoś dowiaduję, poszerzam słownictwo, w tym nic się nie zmieniło. Ale właśnie to, że nic się nie zmieniło, strasznie wkurza. Rośnie liczba słów i wyrazów, ale to jakaś zmiana ilościowa, wszerz, a nie w głąb, bo jakość nie zmienia się ani na jotę - język nadal jest obcy.

суббота, 22 октября 2011 г.

Podróż nieudana i podróż udana

Wycieczka do Gdańska mnie się nie udała. Wszystko zaplanowałam, nauczyłam się niemal na pamięć rozkładu jazdy pociągów tam i z powrotem, wysiadłam prawidłowo (liczyłam stacje). I oto Dęblin. Dworzec w Dęblinie mnie zaskoczył. Pomimo wczesnego czasu (ok. 20), wszystko pozamykane, ciemno, zimno, pusto i trochę straszno. Pijany koleś zapluł niemal całą podłogę niewielkiego dworca słonecznikiem. I tu miałam spędzić 1,5 godziny, czekając na przesiadkę. Ale trudno, spędziłam. Tu okazuje się, że pociąg ma 125 minut opóźnienia i zapowiada się, że będzie więcej. Czarna rozpacz. Tym czarniejsza, że nie dostałam miejsca w wagonie sypialnym. I co tu począć? W tym momencie zaczęła się podróż udana. Bardzo miła dziewczyna, która miała jechać tym samym pociągiem, szybko zorganizowała sobie powrotną drogę do Lublina samochodem kolegi i (może dlatego że miałam taki przerażony i zagubiony wyraz oczu) zaproponowała mi dołączyć się do niej. Na kolegę czekałyśmy w pobliskim barze "Pod semaforem", który w towarzystwie Ani wydawał się dość przytulny, tak że zrobiło mi się całkiem wesoło. A na moje słowa, że następnym razem chyba spróbuję pojechać gdzieś niedaleko, np do Białegostoku, Ania zaproponowała pojechać tam jutro razem i zanocować u jej siostry. Gdy na drugi dzień mama zadzwoniła, żeby się dowiedzieć, czy dobrze dotarłam do Gdańska, usłyszała: "Nie, mamuś, jestem w Białymstoku". "W Białymstoku? A co to za głosy, tam są małe dzieci?" "Tak, trójka dzieci, bo jestem u siostry dziewczyny poznanej wczoraj na dworcu".
Już nie pierwszy raz spotykam się w Polsce z nadzwyczajną otwartością, która mnie dziwi i która mi się bardzo podoba.
Cóż, pociągi zawodzą, natomiast ludzie są niesamowicie przyjaźni i mili.

суббота, 8 октября 2011 г.

Przeprowadzka

Minął już tydzień odkąd przyjechałam do Lublina. W pierwsze dni miałam straszny zamęt w głowie, ciągle się dziwiłam, że tu jestem, za dużo wrażeń, nowych znajomości. Dzisiaj mam coś w rodzaju apatii. Chce się położyć i spać jak najdłużej. Wczoraj śnił mi się mój kot. We śnie na kocie rosła malina i ja jadłam jagody i kotek też je jadł i dlatego one rosły jeszcze obficiej. Strasznie tęsknię za kotem. Z rodziną przynajmniej mogę rozmawiać przez skype, ale kota trzeba dotykać, całować i ściskać, wąchać jak on słodko pachnie świeżą, umytą sierścią.
Lekcje na uczelni są ciekawe. Wykładowcy mi się podobają. Pokój mam ładny i sąsiadki w mieszkaniu są miłe. Zapisałam się na basen do grupy z trenerem, już miałam pierwsze zajęcie i było super. Kilka ostatnich lat marzyłam nauczyć się pływać pięknie i technicznie, nareszcie mam na to czas. Studenckiej legitymacji jeszcze nie mam, więc zapisałam się do miejskiej biblioteki publicznej, fajnie, że można tak oto po prostu się zapisać i brać książki, w Moskwie na pewno trzeba byłoby mieć obywatelstwo. Chociaż czytam teraz znacznie mniej, bo nie jeżdżę metrem. Czytam w windzie, a to zdecydowanie za mało. Kupiłam w empiku kilka audioksiążek. Codziennie chodzę pieszo przynajmniej godzinę, więc się przydadzą. Dziś znalazłam nareszcie wystarczająco duży supermarket. W pierwsze dni miałam z tym problem, bo można iść z pół godziny w jedną stronę i nie spotkać nic większego niż "twój sklepik". W galerii można wpaść w szał kupowania z powodu niskich cen na ubrania. Z wielkim trudem powstrzymałam się, by nie kupić wszystkich.
Wszystko w porządku, wszystko mi się podoba, ale jakże mi smutno...

вторник, 27 сентября 2011 г.

Lektury. Drugie podsumowanie.

Przyszedł czas na drugie podsumowanie. Od poprzedniego podsumowania minęło 4 miesiące. Ponieważ czytam coraz szybciej, zdążyłam przeczytać więcej niż się spodziewałam i jestem z siebie zadowolona.

Maria Kuncewiczowa "Cudzoziemka"
Eliza Orzeszkowa "Nad Niemnem"
Stanisław Lem "Obłok Magellana"
Roma Ligocka "Wszystko z miłości", "Znajoma z lustra"
Ignacy Krasicki "Bajki"
Stanisław Lem "Eden"
"Baśnie i legendy polskie"
Anna Powierza "Jak zostać sławną"
Manuela Gretkowska "Miłość po polsku"
Bolesław Prus "Faraon"
Tadeusz Kostecki "Dom cichej śmierci" (audioksiążka)
Bolesław Prus "Placówka"
Izabela Sowa "Smak świeżych malin", "Cierpkość wiśni"
Czesław Miłosz "Dolina Issy"

вторник, 13 сентября 2011 г.

Niespodzianka

Mam nowinę: otrzymałam stypendium na roczne podyplomowe studia w Lublinie. Dowiedziałam się o tym drugiego września, a dziś już mam wizę, ładny pokój w Lublinie, najemców do swojego mieszkania w Moskwie i nową dużą walizkę. Stało się to wszystko niespodziewanie, bo chociaż wysłałam w maju dokumenty, ale jakoś nie liczyłam na to, bo studia są przede wszystkim dla polonistów polskiego pochodzenia, a że nie jestem ani nie pochodzę, to i zapomniałam szybko o tym, że wysłałam. Tak oto po prostu spróbowałam i tyle. Szukałam pracy, właśnie wysyłałam CV na wszystkie strony i tu naraz dzwonią do mnie z ambasady. Jeszcze mi nawet to się nie ułożyło w głowie. Wszyscy mnie gratulują, tylko brat (taki realista) powiedział "no dobra, a co dalej, co ci to da?" A ja nie wiem. Jak zawsze, działam spontanicznie, bez jasno określonego celu. No cóż, działam jak mogę.

пятница, 22 июля 2011 г.

Почивката

Преди няколко дена се върнах от България. Иска ми се да разкажа какво съм виждала, но още не мога, макар че разбирам всичко и чета вече четвърта книга на български. Почивката много ми хареса. Живеех в малко градче на брега на морето. Много плувах, обичам да плувам. Освен това бях в София. Градът е много хубав. Зелен, просторен. А също има това, което най-много обичам - големи книжарници. Купих четиринадесет книги и шест филми, щастлива съм.
В София останах с човек, когото намерих в каучсърфинг. Това беше първият ми опит с каучсърфинг и аз съм напълно доволна. Петер е от Унгария. Той работи в Унгарското консулство и е много интересен човек. Благодарение на него чувствах се в София като у дома си. Дори отидохме заедно на басейн, което беше много приятно в горещ ден. Надявам се, че по-късно мога да пиша по-добре.

пятница, 1 июля 2011 г.

Nauka języków źródłem radości

Jesienią i zimą zaczynałam uczyć się hiszpańskiego, ale szybko rzucałam. Nie wiem czemu, jakoś nie chciało mi się kontynuować nauki. Ale nadal mam linki do hiszpańskojęzycznych blogów w mojej liście, no i teraz (dzięki Magdzie, która uczy się hiszpańskiego) zdecydowałam się jednak przeczytać kolejny nowy wpis na blogu o kolarstwie. Strasznie się cieszę! Wszystko jasne, oprócz kilku słów, które nie przeszkadzają w rozumieniu tekstu! Im więcej języków, tym łatwiej, łatwiej, łatwiej idzie mi nauka. Chyba nie będę już zaniedbywała hiszpańskiego.
Dziękuję Magdzie, która mnie zmotywowała :)

среда, 29 июня 2011 г.

Първи стъпки

Този път ще се опитам да пиша няколко изречения на български език. Имам само два дни преди заминаването във България. В по-голямата си част думите в българския език приличат на думите в руския език. Затова винаги мога да разбирам, какво означава това. Обаче език не е лесен. Мисля, че заради сложната граматика изучаване на български език ще трае по-дълго от това на полски език.
Сега идвам да съставям списък на дрехи и вещи за ваканцията :)

Следва продължение!

суббота, 25 июня 2011 г.

Bułgarski

Sesja się skończyła, jestem wolna i za tydzień czeka mnie Bułgaria, a moje umiejętności językowe póki co ograniczają się do "казвам се Наташа", "аз съм от Русия", "само малко говоря български" oraz "аз не разбирам". To ostatnie będzie chyba najbardziej przydatne, przynajmniej jeśli nie zmienię tego stanu rzeczy.
Więc trzeba zmienić. Biblioteki z książkami w języku bułgarskim niestety w Moskwie nie istnieje. Więc trzeba jakoś inaczej sobie poradzić. Znalazłam dobrą stronę do czytania: chitanka.info
Wybór autorów jest szeroki. Tyle że nie lubię czytać dłuższych tekstów na komputerze. Ale spróbuję.

Niemały problem stanowi ruchomy akcent. Wiem, że w słowach typu планина, тишина akcent pada zawsze na ostatnią sylabę. Co do reszty słów to za każdym razem coś innego i ja to robię niestety prawie zawsze niewłaściwie. No cóż, będę rozśmieszała Bułgarów! :)

воскресенье, 19 июня 2011 г.

Mentalność

Mimo to że znam dni i godziny otwarcia biblioteki przy polskiej ambasadzie, zawsze dzwonię przed wyjazdem z domu, by się upewnić, że jest otwarta, bo jak już wiem z doświadczenia, nigdy nic nie wiadomo. Ale i to nie wystarcza, bo strażnicy ciągle coś wymyślają ciekawego. "Wszystko zamknięte", "Tam nikogo nie ma". Za każdym razem nie jestem pewna, czy uda mi się wejść bez przeszkód. Oto taka typowa scenka przed furtką: "Biblioteka nieczynna" - uprzejmie informuje mnie strażnik i po namyśle dodaje jeszcze "Bo lato". Ależ nie poddaję się bez walki: dzwonię, wyjaśniam, przekonuję i wchodzę. Bibliotekarka śmieje się do rozpuku, gdy jej to opowiadam. Pewnego dnia rosyjski policjant, który ma pilnować ulicę przed ambasadą, obserwując po raz kolejny jak polscy strażnicy zawzięcie bronią wejścia do biblioteki, nie wytrzymał, zerwał się i podbiegł. Chyba poczuł się dotknięty, że nie bierze w tym udziału, siedzi bezczynnie i wszystkie ciekawostki życia go mijają. Więc podbiegł do mnie i tonem obrażonego dziecka zapytał: "Czemu pani mnie za każdym razem mija i nie pokazuje mi swojego paszportu? Co pani sobie myśli, że jestem tu dla ozdoby?" Ponieważ facet nie wyróżniał się pięknością, nie potrafiłam się powstrzymać, żeby nie powiedzieć "Nie bardzo pan ozdabia". Chwycił mój paszport i skrył się w swoim budyneczku (chciał sobie zrobić kopię mojego zdjęcia czy co?). Ale ja swoje prawa znam, więc dałam mu do zrozumienia, że po pierwsze nie można odbierać paszportu, a po drugie następnym razem "zadzwonię do kogo należy". Taka oto czarodziejska formuła, prawie zawsze działająca. Nigdy więcej mnie nie zaczepiał. Albo nie trafiam więcej na jego dyżur, albo zrozumiał, że miał wtedy źle w głowie, albo naprawdę się boi, a nuż zadzwonię do tajemniczego i groźnego "kogo należy".
A tak w ogóle biblioteka przy polskiej ambasadzie to tylko dla upartych.

суббота, 11 июня 2011 г.

rz ż

Znajomość języka rosyjskiego/ukraińskiego pomaga poprawnie pisać po polsku. Piszemy rz, jeśli w odpowiednim rosyjskim/ukraińskim słowie piszemy r.
rzeka - reka, grzyb - grib, przyjechać - prijechat', wrzesień - weresień, brzeg - bereg, brzoza - berioza, rycerz - rycar', ujrzeć - uzret', trzeba - treba, chrzan - chren, rząd - r'ad, pisarz - pisar', malarz - malar itd, itd, itd.
Jeśli w rosyjskim nie ma r w odpowiednim słowie, to nie ma rz w polskim. Pszczoła - pciela.
Jeśli w rosyjskim piszemy ż, to w polskim też ż.
Też - toże, żona - żena, drużyna, ważny, nóż.
Ciekawe, że słowo "waga" nie zachowało się w rosyjskim, jednak jest słowo ważny. Bardzo mi się podoba, że ucząc się polskiego, mogę więcej się dowiedzieć o historii współczesnych rosyjskich słów, bo wcześniej nie przyszło by mi do głowy, że ważny ma coś wspólnego z wagą.

upd. Właśnie dowiedziałam się, że waga swoją drogą pochodzi z niemieckiego Wage i jestem w szoku.

пятница, 10 июня 2011 г.

Anki

W zasadzie słowa zapamiętają się same (szczególnie na pierwszym etapie nauki ogromna ilość często używanych słów zapamięta się bez jakiegokolwiek wysiłku dzięki najrozmaitszym kontekstom). Jednak są w tekstach również słowa rzadkie, które spotyka się może raz na trzy miesiące, co znacznie utrudnia ich przyswajanie. Właśnie do takich słów spróbowałam używać anki. Nic z tego nie wyszło.

Stworzyłam sobie kilka karteczek, np:


krygować się

przesadnie okazywać swoją skromność i dobre wychowanie, wdzięcząc się i zachowując nienaturalnie



Po kilku dniach zauważyłam, że im dalej przeglądam słowa, tym mniej je rozumiem. To znaczy przestaję te słowa czuć, widzieć sytuacje, słowa stają się tylko coraz bardziej obce, zamiast tego, by się przyswajać.

To mi przypomina, jak w dzieciństwie bawiliśmy się z kolegą z przedszkola powtarzając wielokrotnie jakieś słowo, póki ono nie straci sensu. Powtarzając prawie do utraty przytomności słowo "ptica" (ptak), wręcz zapomnieliśmy, jak to się mówi: ptipsa? nie... ptitsa? ptisa? znów nie... Pamiętam, jak byliśmy zaskoczeni takim efektem gry.

Słowa są umowne. Podczas naturalnego obcowania z ludźmi (bądź książkami) zapomina się o tej umowności, dźwięki i kreski napełniają się życiem i sensem, ale anki obnaża tę umowność słów i wtedy widać, że to tylko dźwięki i kreski, dziwne, martwe, bez sensu.

Mnie się wydaje, że jeśli dodam do anki swoje własne imię i będę co jakiś czas robić powtórki, to pewnego dnia patrząc tępo na te kilka liter zapytam siebie z przerażeniem "czy to naprawdę ja?!"

четверг, 9 июня 2011 г.

Statystyki

Coś się stało ze statystykami. Nagle zaczęto mnie odwiedzać ponad 200 razy dziennie ze wszystkich krajów świata włączając Brazylię, Meksyk, Japonię. Nie pojmuję, co się dzieje, jakim sposobem ci wszyscy ludzie tu trafiają, i to mnie przeraża. Może popsuły się blogowe statystyki?

среда, 8 июня 2011 г.

Przeżyć sesję

Dzisiaj miałam udany dzień. Po pierwsze mam 5 z angielskiego na studiach. Dziwi mnie ten wynik, bo uważam, że nie znam angielskiego. No ale takie są wymagania, łatwy egzamin.
Podczas każdej sesji chcę porzucić studia, bo już dawno temu straciłam wszelki entuzjazm i nie rzucam tylko dzięki rodzicom, bo chociaż nikt mnie nie może zmusić kontynuować studia i chyba nawet nic by mi nie powiedzieli, ale na pewno popatrzyli by na mnie jak na beznadziejną wariatkę, bo tyle czasu i pieniędzy w to włożyłam i został mi już tylko jeden rok do końca. Ale trudno studiować bez entuzjazmu. Kiedyś lekkomyślnie się zdecydowałam na te studia (drugie), bo przypadkiem znalazłam stronę w necie, gdzie one były reklamowane, najważniejszym czynnikiem był ten fakt, że termin składania dokumentów upływał siódmego, a dowiedziałam się o tym czwartego, więc nie miałam czasu, aby się zastanowić, szybko pobiegłam i się zapisałam. No głupstwo zrobiłam, po co mi ten głupi dyplom, nie wiem. Ale z początku studia sprawiały mi przyjemność. Teraz to tortura. Przede wszystkim dlatego, że ja całkowicie przestałam czytać to co trzeba czytać na egzaminy, przychodzę zdawać wcale nie przygotowana i z tego powodu denerwuję się i histeryzuję, ale zmusić siebie do czytania nie mogę. Mam dlatego złe oceny. No i tu nagle masz 5 z angielskiego. Taka ulga. Niestety ze stylistyką i leksykologią języka niemieckiego tak się obejść nie da.
No i druga połowa dnia też przyniosła radość. Zawsze myślałam, że mój samochód nie odtwarza mp3, a to jest bardzo niewygodne, bo większość audiobooków jest zapisana w formacie mp3. A tu znalazłam w kuchennej szufladzie (jak to tam trafiło?!) maleńki przewód z nazwą samochodu, który wyglądał jakby go można było wetknąć w mp3 player, no i tak jest! Można dołączyć player do samochodu i dźwięk idzie na głośniki. Więc jeździłam dzisiaj z Kubusiem Puchatkiem :)
Zazdroszczę ludziom, którzy znają się na wszelkiego rodzaju technice i w ogóle są uporządkowani, rozsądni. Ciężko być zmięnną, roztargnioną "blondynką".

вторник, 31 мая 2011 г.

Jak się uczyłam polskiego

Tak jak obiecałam, parę słów o tym, w jaki sposób uczę się polskiego.

Przede wszystkim dowiedziałam się, jak się czyta litery. Aby upewnić się, że czytam poprawnie, wzięłam jedną lekcję korepetycji: ja czytałam na głos, dziewczyna słuchała, czy poprawnie czytam. Następnie znalazłam w necie szkołę języków w Krakowie i zapisałam się na dwutygodniowy kurs w sierpniu (a wtedy był marzec). W ankiecie trzeba było jakoś określić swój poziom, określiłam jako średniozaawansowany i napisałam komentarz (po niemiecku), że chociaż dopiero zaczynam się uczyć, ale do sierpnia się nauczę. No i na razie byłam dość zadowolona z siebie, bo jak ma się dużo czasu przed sobą, to się nie śpieszy. :) Dalej nie zajmowałam się polskim wcale, bo ciągle wydawało mi się, że jeszcze mam dużo czasu. W maju i czerwcu miałam sesję. No i nagle zauważyłam, że czasu zostało niedużo, a przecież w sierpniu miałam być "średniozaawansowana". Więc nie doczekując końca sesji zaczęłam się uczyć bardzo, bardzo intensywnie, bo żadną miarą nie chciałam trafić do grupy początkujących! Dobra motywacja, co? )
Jako pierwszą książkę przeczytałam "Wszystko czerwone", napisaną metodą rosyjskiego nauczyciela Ilji Franka. To świetna metoda, polegająca na tym, że tekst zawiera dosłowne tłumaczenie.
Obejrzałam wszystkie serie "Świnki Peppy". Moim zdaniem, świetna bajka. W ogóle przesłuchałam mnóstwo różnych bajek na youtube. Po prostu włączałam i zajmowałam się czymś w rodzaju zmywania naczyń, nie przejmując się tym, że rozumiem tylko niektóre słowa (takie same, co są również w rosyjskim). Dowiedziałam się, że przy ambasadzie jest biblioteka (już nawet nie pamiętam skąd). Z początku czytałam to co mi dawali bibliotekarze. Czasami miałam jakieś życzenia jak to: "coś napisanego prostym językiem" - Katarzyna Grochola, "coś, co zawiera dużo dialogów" - "Dzień świra".
Oprócz tego czytałam forum o kolarstwie szosowym i nawet pisałam w forum, bo zamierzałam wziąć ze sobą rower i chciałam znaleźć sobie towarzystwo do treningów. Z początku zaproponowano mi pisać po angielsku, bo moje wpisy wyglądały jakbym korzystała z google translate. Ha! Żadnego google, sama! )) Także czytałam forum o kotach. Przed wyjazdem zdążyłam przeczytać pięć książek. Prawie nic nie sprawdzałam w słowniku, nie miałam na to ani czasu, ani chęci (bo za dużo byłoby słów do sprawdzania), po prostu czytałam i starałam się domyśleć, co to może znaczyć. To było bardzo przyjemnie. To wspaniałe uczucie, kiedy przychodzi olśnienie i nagle można zakrzyknąć "Wiem, wiem, co to znaczy!!" Raz jeden spróbowałam zapoznać się z gramatyką, znalazłam artukuł na ten temat na wikipedii. No co tu powiedzieć, polska gramatyka jest okropna. Nic nie zrozumiałam i zamknęłam stronę. Chyba my też mamy okropną gramatykę? Różne tam kilkanaście typów koniugacji? Na szczęście nie pamiętam tego!
No i oto przyszedł dzień wyjazdu. To była dawno wymarzona podróż samochodem. Wiele trudu mnie kosztowało, by przekonać rodziców, że to jest bezpiecznie, że nic mi nie będzie i że sms co godzina to jednak przesada. Tak byłam podniecona wyjazdem, że ani na chwilę nie potrafiłam zasnąć. O 5 rano wyruszyłam.
Cała wyprawa była boska. W ogóle to były najlepsze wakacje, jakie w życiu miałam. Pogoda super, droga najprzyjemniejsza, koleżanki w grupie wspaniałe, nauczycielka świetna. Wszystko i wszyscy - lepiej być nie mogło! Pierwszym człowiekiem, z którym rozmawiałam po polsku, była nauczycielka i to podczas testu wstępnego. Udawałam, że to dla mnie zwykła sprawa (bo myślałam sobie "Boże, tylko nie do początkujących"), no i udało się, trafiłam do C1. To taka mała szkoła, w naszej grupie były trzy dziewczyny, Joanna z Danii (ma polską matkę), Lesia ze lwowa (chciała studiować we Wrocławiu) i ja. Nie powiem, że dużo się nauczyłam w szkole, bo lekcje trwały tylko dwie godziny dziennie, no a resztę czasu szkoda byłoby spędzać z książkami. Ale najważniejsze było to, że upewniłam się, że mogę mówić, że ludzie mnie rozumieją i że ja rozumiem ludzi. Całe dnie byłyśmy na ulicach, wróciłam opalona jak z nad morza. Nauczycielka ciągle nazywała mnie fenomenem, to było z jednej strony przyjemnie, ale też krępujące, bo nie uważam siebie za fenomen, nic tu nie ma dziwnego, po prostu języki są podobne.
Po powrocie kontynuuję naukę: czytam, piszę listy do przyjacioł, słucham radia. Teraz już sprawdzam znaczenie wszystkich nowych słów w słowniku, bo jest już niewiele nowych słów. Ponieważ czytam w metrze, podkreślam słowa ołówkiem, potem przed komputerem sprawdzam i wymazuję linie gumką. Nie wypisuję, bo to zajęłoby za wiele czasu. Oprócz tego, słowa pozbawione kontekstu stają się nagie i martwe. Należy po prostu czytać dalej, by przeczytać te słowo kilka tysięcy razy w różnych kontekstach, nie marnując czasu na wypisywanie. Dlatego warto jest czytać długie książki, bo każdy autor ma swoje słownictwo. Np nigdzie nie widziałam wcześniej słowa "ziścić", natomiast Maria Kuncewiczowa w "Cudzoziemce" używa go osiem razy (3 razy jako "ziścić/się", 2 razy jako "ziszczona" i 3 razy jako "nieziszczalne"), w taki oto sposób słowo daje się zapamiętać bez wysiłku.
Nie wiem, czy ten wpis może komuś pomóc, bo jakoś nie mam porządnego systemu nauki, żeby można było polecić go wszystkim uczącym się różnych języków. Ale moim zdaniem, porządek zabija przyjemność. Mi się podoba czytać, słuchać, pisać listy. Zaraz przyjdzie lato, można będzie czytać na plaży. Życzę wszystkim radosnej nauki :)

среда, 25 мая 2011 г.

Podsumowanie. Lektury

Za miesiąc będzie pierwsza rocznica, kiedy zaczęłam się uczyć polskiego. Ponieważ nauka polega głównie na czytaniu książek, więc podsumowanie wygląda jako lista przeczytanych lektur w tym porządku, w jakim je przeczytałam.

Joanna Chmielewska "Wszystko czerwone"
Janusz Głowacki "Z głowy"
Andrzej Stasiuk "Dojczland"
Katarzyna Grochola "Zielone drzwi"
Marek Koterski "Dzień świra"
Joanne Rowling "Harry Potter i zakon feniksa"
Jan Strzałka "O psach, kotach i aniołach"
Barbara Faron "Szczęście smakuje truskawkami"
Wiesław Myśliwski "Traktat o łuskaniu fasoli", "Nagi sad", "Widnokrąg"
Jan Potocki "Rękopis znaliziony w Saragossie"
Olga Tokarczuk "Dom dzienny, dom nocny"
Bruno Schulz "Sklepy cynamonowe"
Bolesław Prus "Lalka"
Sławomir Mrożek "Opowiadania z Trzmelowej Góry"
Stefan Żeromski "Ludzie bezdomni"
Henryk Sienkiewicz "Pan Wołodyjowski"
Sławomir Mrożek "Opowiadanina"
Jacek Dukaj "Wroniec"
Jerzy Andrzejewski "Bramy raju"

вторник, 24 мая 2011 г.

Moja największa porażka komunikacyjna

Tym razem nowy wpis został spowodowany ciekawą informacją o chińskich zwyczajach na blogu Ev. Już dawno nie jest dla mnie tajemnicą ten fakt, że mamy dużo wspólnego z Chińczykami. Kiedy uczyłam się niemieckiego w Monachium, każdy w grupie musiał przygotować referat na dowolny temat i chłopak z Chin wybrał sobie jako temat "różnice pomiędzy kulturą chińską a europejską". Słuchałam co mówił i ze zdziwieniem dowiedziałam się, że jednak mam o wiele więcej wspólnego z Chinami niż z Niemcami. Chłopak opowiadał o tym, z czym ma problemy w Niemczech, czego mu brakuje, co się bardzo różni w zachowaniu ludzi. Dotyczyło to rodziny (np tego, że w Chinach cała rodzina kręci się wokół dziecka), roli babci i dziadków, jedzenia, stosunków przyjacielskich, które w Chinach są o wiele więcej rozbudowane niż w Niemczech itd. Nie pamiętam wszystkiego, ale pamiętam, jak byłam zaskoczona tym, że tak dobrze go rozumiem. Miał w dodatku do referatu fajne rysunki. Np o jedzeniu miał taki:








Co znaczy, że w Chinach ciepłe potrawy trzy razy dziennie są bardzo ważne, natomiast w Niemczech tylko jeden raz. Wtedy pomyślałam: szkoda, że o tym nic nie wiedziałam wcześniej, bo akurat kilka dni przed tym referatem miałam duży problem, związany z jedzeniem.

Ponieważ wszystko poznaje się w porównaniu, więc dopiero w Niemczech dowiedziałam się, jak lubię jeść i jaką ważną rolę odgrywa jedzenie w mojej kulturze, bo żadne obcowanie z ludźmi nie odbywa się w Rosji bez dobrego, smacznego, obfitego jedzenia. Dlatego formuła "Lubię Cię, więc daję Ci dobre jedzenie" była dla mnie czymś, co się rozumie samo przez się. A gdy dla każdego z uczestników komunikacji coś innego się rozumie samo przez się, na pewno rodzą się nieporozumienia.

Instytut Goethego organizuje dla swoich studentów weekendy w tak zwanej Gastfamilie, to znaczy, że student spędza weekend w niemieckiej rodzinie. Powiedzieli nam, że to są ludzie, którzy bardzo lubią przyjmować gości z różnych krajów, żeby pokazać im swój własny i żeby umożliwić samotnym studentom z akademika prawdziwy rodzinny weekend. Ponieważ rodziny mi bardzo brakowało, więc zdecydowałam się na tę wycieczkę.

Kiedy jechałam, oczywiście nie myślałam bezpośrednio o jedzeniu, myślałam o tym, że czeka na mnie przyjemny wieczór, zapoznanie się z nowymi ludźmi, ciekawe rozmowy. Ale gdyby mnie wtedy poproszono, żebym opisała, czego dokładnie się spodziewam, to bym powiedziała, że spodziewam się wielkiej uczty, no jak to bywa: sałatki, sałatki, sałatki, rozmaite zakąski, pośrodku stołu wielka dymiąca misa z kurczakiem albo z czymś mięsnym, ziemniaki, wino, no i oczywiście herbata z tortem, konfiturami i słodyczami. A potem, nawet gdy się wydaje, że nic więcej już nie można w sobie zmieścić, jednak zawsze uda się zjeść kilka winogron czy banan, czy jabłko. Słowem je się długo i z namiętnością.

Zaczęło się wszystko dobrze. "Ojciec gościnny" odebrał mnie na dworcu, w 5 minut byliśmy w domu. Tu pani domu mnie zapytała, czy będę jadła. Dziwne pytanie, bo odpowiedzieć "tak" jest niegrzecznie, ale odpowiedzieć "nie" byłoby w takiej sytuacji według mnie jakoś głupio. Więc powiedziałam, że tak.

Posadzono mnie przy stole i postawiono pusty talerzyk. Na stole były pokrojone kiełbasa i ser. Pani przyniosła chleb, wziąłam go i położyłam kromkę z lewa obok talerza, czekając na kolację. Ale pani usiadła i ponieważ nic się nie stałało, po chwili mnie olśniło, że oto właśnie jest kolacja! i że właśnie ten chleb z kiełbasą jest przeznaczony do talerzyka! Brakuje mi słów, by opisać, czym to dla mnie było. Całkowicie nie byłam przygotowana na takie wydarzenie. To, że byłam głodna jak wilk (po 4 godzinach jazdy pociągiem), że marzłam bez ciepłej potrawy, to wszystko nie było aż tak okropne, przecież można wytrzymać jakiś czas w trudnych warunkach, ale najbardziej mnie dotknęło to, że oni tak źle mnie traktują, bo właśnie tak to dla mnie wyglądało. Nawet teraz po latach trudno mi się z tym pogodzić. Dokładnie wiem, że pani nic złego nie miała na myśli, ale sercem w to uwierzyć nie mogę.

Oczywiście, że mówiłam na wszystko "danke" i usiłowałam wyglądać na szczęśliwą. Odważyłam się poprosić o herbatę (nikt jej nie pił). Do herbaty przywiozłam ze sobą sguszczonkę (takie gęste słodkie mleko), ale pani ją gdzieś schowała. Przed zaśnięciem popłakałam z głodu, chłodu i rozczarowania. Na śniadanie był, jak to w Niemczech, chleb z serem i kiełbasą. Nie miałam pojęcia, że to norma. Wszystko wskazywało na to, że mnie nienawidzą, czułam się obrażona i przez cały czas zastanawiałam się boleśnie - po co mnie tu zaprosili, skoro mnie nienawidzą? Żeby w taki oto brutalny sposób znęcać się nade mną tymi kanapkami?

Jeszcze wieczorem herbata wydała mi się bardzo mocna, ale rano była po prostu zadziwiająco czarna i gorzka. Dopiero po wypiciu spostrzegłam, że pani wsypała liści do elektrycznego czajniku i tam je gotuje, w dodatku wczorajsze. Przecież to czyfir, narkotyczny napój, ktorego się pije w więzieniu zamiast alkoholu. U nowicjuszy może spowodować mdłości, co właśnie się ze mną stało, bo nigdy przed tym nie piłam czyfiru w dodatku na pusty żołądek. Na szczęście moja weekendowa rodzina też zauważyła, że źle wyglądam, że mam całkiem sinią twarz, że jakoś tragicznie posmutniałam i że muszę iść do lekarza. Uchwyciłam się tej propozycji (bo przecież żadną miarą sama nie przyznałabym się otwarcie, że chcę do domu) i po 20 minutach już siedziałam w pociągu pędzącym w stronę Monachium, gdzie mogłam nareszcie się karmić ile dusza potrzebuje, ogrzewać się i odpoczywać moralnie. Wiem, już wtedy wiedziałam, że byłam dla tej rodziny, a szczególnie dla pani, wielkim rozczarowaniem, ona nawet nie wyszła się ze mną pożegnać, ona chyba naprawdę lubi gości i naprawdę cieszyła się z mojego przyjazdu, ale w tym momencie ja wcale nie mogłam zrozumieć, co się dzieje, czemu to tak źle się dzieje.
Do dziś nie mogę się pozbyć poczucia winy, że nie potrafiłam się z ludźmi porozumieć, a jednocześnie, jakby śmiesznie to nie brzmiało, poczucia, że napluli mi w duszę tym przyjęciem.

вторник, 17 мая 2011 г.

Akcent

Do stworzenia tego wpisu zainspirowała mnie dyskusja na blogu Karola, dotycząca akcentu.
Pozbyć się obcego akcentu dla większości ludzi jest po prostu niemożliwe i nie widzę w tym szczególnego problemu. Trzeba tylko odróżniać akcent od niepoprawnej wymowy. Gdy np wymawia się jakieś dźwięki, których wcale nie ma być, to już nie akcent, to błąd. Np wyraźny r w niemieckich słowach typu "vereinigen" albo, co mnie zawsze przeraża, r na końcu w "der", "mir" itp. To już nie akcent, lecz gruby błąd. Każdy może się nauczyć mówić poprawnie.

Ale żeby bez akcentu mówić - to rzadkość. Nigdy nie miałam problemów z rozumieniem ludzi, mówiących z silnym akcentem, a słyszałam najrozmaitsze, bo uczyłam się niemieckiego w Goethe razem z ludźmi z całego świata. Najtrudna ta niemiecka wymowa była moim doświadczeniem dla Japończyków, ale przecież zawsze zrozumieć można.

Spotkałam kiedyś dziewczynę z Francji, która tak doskonale mówi po rosyjsku, z takim wyraźnym moskiewskim akcentem, że gdyby powiedziano mi, że jest z Moskwy, uwierzyłabym w to bez wątpienia. To było po prostu genialne! Dziewczyna skromnie odpowiedziała, że ucząc się przez 10 lat wstyd było by się nie nauczyć, że mieszkała tu przez cały rok i że w ogóle... Genialna skromna dziewczyna. Mogłaby się zatrudnić jako szpieg. Wywarła na mnie wielkie wrażenie.

Polski akcent, gdy się mówi po rosyjsku, jest bardzo dziwny, bo nie jasno na czym właśnie polega. Rozmawiałam już z kilkoma bardzo dobrze mówiącymi ludźmi i wszyscy mieli to samo: niby wszystkie dźwięki są poprawne, ale cała mowa jest jakaś płynąca, nie dość wyraźna, jak gdyby pod wpływem anestezii mówiono. Właśnie od dentysty :) Jestem ciekawa, jak to brzmi, gdy mówię po polsku, bo wszyscy grzecznie odpowiadają, że dobrze, ale chyba też jakoś śmiesznie.

Pozbyć się niedoskonałości mowy typu "coś tu nie pasuje", "od razu słychać, że to obcokrajowiec" jest również trudno z punktu widzenia stylistyki i poprawnego połączenia słów. Czytałam teksty, napisane po rosyjsku przez obcokrajowców i zauważyłam, że nawet jeśli nie ma błędów ani gramatycznych, ani też żadnych grubych stylistycznych, to jednak cały tekst brzmi dziwnie, bo Rosjanin nigdy tak nie powie, sformułowania wyglądają nienaturalnie, taki "akcent leksyczny". Domyślam się, że mam to samo i właśnie tego akcentu się pozbyć wydaje mi się rzeczą ważniejszej. Niestety nie mam żadnej strategii oprócz "więcej czytać i pisać". Obawiam się, że osiągnięcie upragnionego poziomu może zająć jeszcze kilka lat.

пятница, 29 апреля 2011 г.

воскресенье, 24 апреля 2011 г.

Nowy plan

Prowadzić bloga regularnie, jak zamierzałam, nie mogę. Zbyt skromny mam zapas stałości. Mogę napisać coś spontanicznie, ale zaplanować, obmyślić i wtedy napisać - to raczej nie. Tymczasem mnóstwo rzeczy się zmieniło. Straciłam pracę. Zawsze wiedziałam, że kiedyś to się stanie, ale mimo to nie byłam na to przygotowana.
Fajnie, że udało mi się szybko znaleźć ucznia, więc na razie daję korepetycję z niemieckiego.  Ale nauczanie chyba nie jest moim powołaniem, bo uczniowie wymagają dużo cierpliwości ze strony nauczyciela, a ja zbyt cierpliwa nie jestem. Więc szukam czegoś innego, problem polega na tym, że nie wiem, czego szukam. Boże, pomóż mi to znaleźć.
Dzisiaj zrobiłam tłumaczenie z polskiego. Mimo to, że tekst był dość trudny (bo temat - fizyka, matematyka i samochody: oś rzędnych, oś odciętych, rozmaite części samochodowe itp), poradziłam sobie. Klient zadowolony, ja też. Pierwsze pieniądze, jakie zarobiłam "z języków".
Postanowiłam wykorzystać wolny czas i zostać naprawdę dobrym specjalistą, czyli nauczyć się języka/ów doskonale, na poziomie native speakera. Więc póki co zostawiłam inne języki, aby móc się skupić na polskim. Na razie zamierzam przeczytać wszystko, co się czyta w szkole. Przeczytałam "Lalkę", "Ludzi bezdomnych" i "Sklepy cynamonowe", no i w ogóle czytam wszystko, co mi wpada w ręce. Właśnie są to opowiadania Mrożka. Im dalej, tym bardziej podoba mi się język. Mam nadzieję, że coś dobrego z tego będzie. Na razie wygląda na to, że mam wspaniały pretekst, żeby kilka miesięcy nic nie robić i tylko czytać sobie ciekawe książki ))

суббота, 29 января 2011 г.

Mi primera entrada en espanol.


Empece a aprender espanol. He leido el libro "Grundwortschatz Spanisch". Es un diccionario tematico bilingue. El diccionario contiene 9000 palabras con ejemplos de uso.
Pongo un ejemplo:

el universo      
Crees que algun dia conoceremos todo el universo?

y la traduccion:                    
das Universum      
Glaubst du, dass wir eines Tages das ganze Universum kennen werden?
                                      
Con ayuda de este libro se puede aprender vocabulario y acostumbrarse a las estructuras gramaticales. El libro me parece super!! Despues de haber leido este libro soy capaz de entender articulos en la red. Hay infinidad de articulos sobre aprendizaje de idiomas. Estos articulos son muy facil de leer. El espanol es tan parecido al ingles que mis conocimientos me ya permiten leer. Creo que todavia no podria leer novelas. Pero hay un monton de textos interesantes en internet.

En resumen:
 
Estoy feliz!!!!!

пятница, 21 января 2011 г.

Endlich mal wieder Freiheit

Endlich habe ich alle Prüfungen des Wintersemesters abgelegt. Auch die, die ich für unschaffbar gehalten habe. Teoretische Phonetik zB - bin sicher, ich könnte so was nie gebrauchen. Ist aber ein obligatorisches Fach. Jetzt aber darf ich sowohl eindimensionale, als auch mehrdimensionale Oppositionen glücklich vergessen und das Leben so richtig genießen. Es war wohl eine verrückte Idee, sich an einer Uni einzuschreiben, um die Sprache besser lernen zu können, denn man lernt alles Mögliche rund um die Sprache, nur nicht das Sprechen selbst. Bin von meiner Uni sowas von enttäuscht. Es gibt nur wenige nützliche und interessante Aufgaben, die wirklich beim Sprechen helfen, und eine Menge rein theoretischer Disziplinen. Das ist natürlich nur meine Meinung, vielleicht sind diese Fächer auch ganz interessant, aber Theorien, Tabellen und Klassifikationen sind bestimmt nicht mein Ding.

воскресенье, 16 января 2011 г.

Moja metoda

Długo nic nie pisałam, bo na początku czekałam na wakacje, potem miałam wakacje, no i dopiero teraz jestem w stanie powiedzieć, że jakoś przeżyłam te wakacje. Bo od kilku lat cały kraj ma na Nowy Rok dziesięciodniowe wakacje i to coś znaczy. Bo przed wakacjami robię wielkie plany, potem cieszę się lenistwem, a potem próbuję sobie darować, że aż taka leniwa jestem. Miałam szykować się do egzaminu na uniwersytecie, myślałam, że policzę, ile mam pytań egzaminacyjnych, podzielę to na 10 i będę co dzień kilka czytać. Ale nawet nie policzyłam pytań. Dopiero gdy skończyły się wakacje i zostało dwa dni do egzaminu, zaczął mnie ogarniać paniczny strach i wtedy zaczęłam szykować się, płacząc i wyrywając sobie włosy z głowy. Chwała Bogu, już po egzaminu, ale ile mnie to nerwów kosztowało. Zawsze to same: obiecuję sobie, że tym razem będę dobrą dziewczyną, ale nic nie pomaga. Bo ani kawałeczku nie mam silnej woli. Znajomi, którzy wiedzą, że potrafiłam nauczyć się języków, często mi mówią "No ależ masz wolę!". W rzeczywistości nie mam w ogóle, bo jestem niezorganizowana, leniwa i potrafię robić wyłącznie to, co mi sprawia przyjemność. Oto właśnie dla takich ludzi jest moja metoda.

1. Nie używam albo prawie nie używam podręczników. Gdy używam, to tylko jako żródło informacyjne, to znaczy nie robię ćwiczeń, lecz tylko szukam odpowiedzi, gdy mam już jakieś sformułowane pytania.
2. Nie uczę się specjalnie gramatyki. Nawet dzieci nie uczą się gramatyki, ale potrafią mówić. Dorosły człowiek ma to o wiele łatwiej, bo już ma doświadczenie w językach i potrafi świadomie porównywać, wywnioskować, domyślać się. Oczywiście, że podczas czytania zwracam uwagę na gramatykę. Gramatyka to przecież żadna tajemnica, widzę ją w tekstach i mogę wywnioskować reguły. W taki oto sposób oszczędzam czas i unikam znudzenia, bo nie marnuję go na gołą gramatykę.
3. Czytam na początku łatwiejsze teksty (np adaptowane albo jakiś tematyczny słownik z przykładami), potem zwykłe książki.
4. Słucham piosenki i próbuję z kimś porozmawiać w necie, nawet gdy robię mnóstwo błędów.
5. Nigdy nie zmuszam siebie do nauki. Czytam tylko, gdy mam na to ochotę. Jeśli przez dwa miesiące nie chce mi się, to nie czytam i nie wyrzucam sobie to.
6. Nie nazywam to "nauką", "pracą", lecz tylko "coś poczytać". Dla mnie to jest bardzo ważne, bo gdy się coś nazywa "pracą", nie potrafię się tym zajmować.
7. Nie uczę się słów albo reguł na pamięć.

Podczas nauki przechodzi się przez różne etapy:
1. Rozumiem słowa. Zaczynam domyślać się, jakie są reguły gramatyczne. Prawie nic nie mogę powiedzieć. (1-2 książki)
2. Bardzo dużo rozumiem. Mogę coś powiedzieć, robię mnóstwo błędów. (2-3 książki)
3. Wszystko rozumiem. Mogę dużo powiedzieć, ilość błędów niekrytyczna. (3-4 książki)

No i dalej przez całe życie można to polepszać.

Warunki sukcesu:
1. Miłość do czytania
2. Dobra pamięć
3. Trzeba mieć odwagę popełniać błędy i mówić głupstwa, bo czasami mylą mi się np amarillo, abrigo i armario.